Nasze Bassety
Klub Miłośników Basset Hound i podobnych.

Mój basset - BEHEMOT

Asia i Basia - Pią 20 Sie, 2010 13:15
Temat postu: BEHEMOT
Czekamy na opowiesci i zdjecia o Behemocie (bardzo oryginalne imie :grin: )
dombras - Nie 22 Sie, 2010 13:58

Witam ponownie.
Sorki ze tak długo się nie odzywamy, ale nie było nas w Opolu...
Jak już pisałem nasz psiur ma na imię Behemot... imię oryginalne, to prawda i pasuje do niego wybitnie. Dlaczego Behemot? ... nie dlatego, że jest zespół muzyczny (na marginesie - moje klimaty), nie dlatego że pan Bułhakow napisał "Mistrza i Małgorzatę", nie dlatego że wymienia się imię Behemot jako imię szatana w "Matce Joannie od Aniołów" Iwaszkiewicza... Wielu ludzi kojarzy imię behemot z szatanem - tożto bzdura jakich mało na ziemi...
A dlaczego? ... że jest to imię mitycznego nigdy nie pokonanego zwierzęcia - krótki opisik - http://pl.wikipedia.org/wiki/Behemot
Co do postaci samego behemotka...
Jest typowym bassetem... jak każdy lubi kraść... chować pod fafolami różne rzeczy (skarpetka, chusteczka chigieniczna) a wtedy idzie na palcach (tak, umie podnosić pazurki i iść po cichu na samych poduszeczkach) tak żeby go nikt nie zauważył... lubi wymyślić coś - np wymyślił, jak można wysuwać krzesło od stołu, przysuwać pod okno, wdrapywać się na parapet po krześle i siedzieć w oknie... oczywiście zrzucając przeszkadzający kwiatek...
Poza tym kanapy to najodpowiedniejsze miejsce do leżenia... Uwielbia jeździć samochodem (oczywiście z tyłu w dodatku w psich pasach ), obśliniać wszystko, wkładać nos napotkanym paniom w wiadome miejsce... uwielbia polować na krety - rozgarnia dwa kretowiska, szczeka do jednego po czym biegnie do drugiego i łapie kreta - upolował już w ten sposób trzy krety... No i już wspomniane wycie...
Wyje strasznie jak nas nie ma, mamy problemy z jednym sąsiadem... Próbowaliśmy wszystkich chyba metod - wspominanego już na forum wychodzenia na coraz dłużej z domu. Wtedy nie wyje i wytrzymuje nawet 2 h, ale jak wychodzimy do pracy to wyje od razu przez 8 godzin non stop. Ma zabawek mnóstwo, ma włączone radio, jest rano wyspacerowany i najedzony... i nic nie pomaga - wyje jak syrena strażacka. A sąsiad robi awantury, zaczepia żonę na korytarzu i wykrzykuje że się znęcamy nad psem, i że mamy coś z tym zrobić bo będzie dzwonił na policję i straż miejską - tylko co my możemy jeszcze zrobić...
Próbujemy jeszcze nawiązać kontakt z panią psim psychologiem, ale jest na wakacjach...

pozdrawiam.

dombras - Nie 22 Sie, 2010 14:12

Może uda mi się wkleić fotki?
no niestety nie widać :( robię wszystko jak należy, z instrukcji z działy technicznego, wklejam link i... nic

FOSTER - Nie 22 Sie, 2010 14:47

Ach ci sąsiedzi. Mój Foster nie wyje, ale już baby plotkują, że drugi pies w domu to na korytarzu będzie narobione. Dzisiaj śmierdzi rybą, że wytrzymać nie można jak się wchodzi do domu więc już jest podejżenie, że to pewnie któryś z moich psów nasikał na wycieraczkę. :evil:
Batus - Nie 22 Sie, 2010 15:18

Poczytaj w dziale wychowanie. U nas były awantury i kilkugodzinne szczekanie, pomogło "olewanie" przy wyjściu i po powrocie do domu, nawet bez patrzenia w oczy. No i ograniczenie przestrzeni w mieszkaniu.

Masz w domu niezłego rozbójnika :)

A co do zdjęć, to sprawdź dokładnie wszystkie spacje, kropki i duże litery...

dombras - Pon 23 Sie, 2010 08:37

No to teraz parę zdjęć wklejam, ale trochę inaczej i z innego serwera - chyba łatwiej... :)

tu był jeszcze mały:




tu szaleństwo w lesie:


tu z kolei odpoczynek:


sylwester :)


i leśne spacerowanie z pańcią:



oraz z bliska:


to tyle na razie....

alexis1983 - Pon 23 Sie, 2010 08:58

WOW... Ale wielki bassior :) śliczny :)
joannalatusek - Pon 23 Sie, 2010 08:59

Śliczny, ma piękne umaszczenie.
Ile ja bym dała aby mój Leon chodził z Nami na spacery ;)

alexis1983 - Pon 23 Sie, 2010 08:59

i taki bialutki... :) normalnie śnieżno-biały... taka lśniąca biel... CUDO, bo ja przyzwyczajona jestem do kropkowanych...
Miła od Gucia - Pon 23 Sie, 2010 09:19

Bardzo podobny do mego Gucia
pozdrawiamy

Dorti - Pon 23 Sie, 2010 09:34

Brak kropek jest powalający :wink:
Piękny pies :grin:
Wszystkie cudeńka pozdrawiają merdając ogonami :mrgreen:

Miła od Gucia - Pon 23 Sie, 2010 09:36

i taki dostojny jest
dombras - Pon 23 Sie, 2010 10:07

Behemot ma jedną kropkę ... na szyi ma kwadratową białą łatę a w niej czarną kropkę :) no i oczywiście mnóstwo piegów.
A spacery? Od szczeniaczka chodzi na długie spacery, przyzwyczaił się, przeciętny spacer to od 4 do 6 kilometrów. Uwielbia takie spacery. Może dlatego nie mamy kłopotu z nadwagą u naszego behemotka :) ?

Batus - Pon 23 Sie, 2010 15:54

Miła od Gucia napisał/a:
Bardzo podobny do mego Gucia
pozdrawiamy


No właśnie też zauważyłam.
Fajne z Ciebie psicho Behemocie :)

Rogasowa - Pon 23 Sie, 2010 16:57

Śliczne umaszczenie :smile:
besta - Pon 23 Sie, 2010 17:27

Fajny :grin: .Też pozdrawiamy
gocha - Pon 23 Sie, 2010 20:56

Bardzo ładny psiur, a ten brak kropek niesamowity :grin:
dombras - Sro 25 Sie, 2010 12:00

Po spacerze, na którym zając przebiegł drogę a nie dało się go gonić, bo ośmiokilometrowa smycz okazała się za krótka, behemotkowi śni się tak że aż burczy i piszczy przez sen... :)

Teraz nie, ale kiedyś to nawet spadł z kanapy, tak biegał we śnie :) ciekawe za czym ... ? :)

Wasze też przeżywają przez sen intensywne spacery?




Rogasowa - Sro 25 Sie, 2010 12:05

8kilometrowa smycz :shock: :?:
Batus - Sro 25 Sie, 2010 13:26

Rogasowa napisał/a:
8kilometrowa smycz :shock: :?:


Właśnie :?: :)

Nasz merda ogonem przez sen :)

dombras - Sro 25 Sie, 2010 20:23

O jejku, miało być ośmiometrowa... Wybaczcie ;)
Batus - Sro 25 Sie, 2010 20:37

A już chciałam pożyczyć ;) :)
Paulinx - Sro 25 Sie, 2010 21:53

Hehehe :mrgreen: To fajnie z tą smyczą by było gdyby miała 8km :razz: A co do Behemocika - kurczę fajny psiak, ładny i kurczę jak fajnie pomarszczony na tych zdjęciach co śpi :roll: A w ogóle to ile on już ma bo nie doczytałam? :wink:
dombras - Sro 25 Sie, 2010 22:41

Behemot będzie miał trzy lata we wrzesniu :)
Joasika - Czw 26 Sie, 2010 06:19

Mnie też zaskoczył brak kropek - moja Bercia, to wygląda bardziej jak dalmatyńczyk niż basset z tymi kropkami :mrgreen:

A psiur szlyczny!!!!

Behemot...hmmmm...czy właśnie tak nie nazywał się kot z "Mistrza i Małgorzaty"???

alexis1983 - Czw 26 Sie, 2010 07:17

Superaśny jest Behemocik bez kropek :)
Nie tylko Behemot tak przeżywa swoje sny - nasza przez sen np. warczy, piszczy, mruczy, macha łapami i merda ogonem...

dombras - Czw 26 Sie, 2010 10:00

Joasika napisał/a:
Behemot...hmmmm...czy właśnie tak nie nazywał się kot z "Mistrza i Małgorzaty"???


Tak, Bułhakow użył imienia behemot jako imienia szatana, a szatan był wcielony w czarnego kota, który pił wódkę i grał w szachy w mistrzu i Małgorzacie. Ale nasz nie dlatego ma na imię behemot... Pisałem dlaczego na samym początku tego wątku ;)

Co do kropek, to ma ale malutkie i prawie nie zauważalne na białych łapkach :) takie rude...
Dodam, że przez tą rudą mordę czasami nazywam go wredną rudą małpą... :)

pozdrawiam

dombras - Nie 12 Wrz, 2010 10:45

Witamy po małej przerwie,

Świetny zlot mieliście... bardzo żałujemy że nas nie było, ale nic straconego! w przyszłym roku odrobimy zaległości...

A dzisiaj przesyłamy fotkę wielce zmęczonego i znudzonego niedzielnym porankiem Behemota...





pozdrawiamy

Joasika - Nie 12 Wrz, 2010 10:56

Sama bym się ponudziła na takiej kanapie :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
dombras - Pią 12 Lis, 2010 19:07

Witam,

Kiedyś pisałem o problemie jaki mamy z Behemotem, a mianowicie Behemot wył przez 8 godzin naszej nieobecności w domu... i napisałem że kiedyś wspomnę szerzej o tym... no to teraz jest to kiedyś :)
Być może to co napiszę, komuś się przyda, ktoś spróbuje ...

Po przeprowadzce do nowego mieszkania nasz Behemot zaczął wyć, wiecie jak bassety wyją... :) nasz dobry sąsiad powiedział kiedyś - "wyje jak zarzynany bawół) i miał rację…
Stwierdzono tzw lęk separacyjny – jego stado kupiło mieszkanie, jego stado wie, że to nowe mieszkanie a Behemot nie… Zostawiają go, samego i nie wiadomo czy wrócą – dlatego wył, bo nawoływał stado…
Po powrocie do domu zastawaliśmy psa trzęsącego się ze strachu, oslinionego, upłakanego , pełno zgubionej sierści, micha wody wypita – obraz naprawdę straszny ! serce się kroiło… doszło do tego że wynosiliśmy krzesła z kuchni do innego pokoju, bo Behemot podsuwał sobie krzesło i właził na parapet i wył…
Wiedzieliśmy że jest to problem, dla niego samego i dla sąsiadów. Ja osobiście też nie chciał bym za ścianą psa, który 8 godzin wyje… Oczywiście byliśmy w pełni świadomi, że musimy coś z tym zrobić.
W dodatku jeden z sąsiadów wyskoczył na klatkę z pretensjami – że mamy się pozbyć, że on prawa użyje itd… Ja mu wtedy powiedziałem, że jeśli chce to niech użyje prawa a pozbyć to ja się mogę prędzej jego niż Behemota… Później sąsiadka go przyłapała jak kopał i walił pięściami w nasze drzwi – skutek był odwrotny. (wspomniałem mu,… w sposób „delikatny” że nie życzymy sobie żeby kopał nasze drzwi…)
Jeszcze przed opisem naszych działań wspomnę o tych prawach pana sąsiada… Moja żona obdzwoniła straż miejską, towarzystwo opieki… i policję i okazuje się, że tak naprawdę nie da się nic zrobić z wyjącym psem… nie ma prawa aby ukarać właściciela – oczywiście jeżeli pies wyje w godzinach od 6 – 22. Pan ze straży miejskiej powiedział, że oni nawet nie podejmują interwencji, a tak w ogóle to dostali fax z wyrokiem sądowym że jakaś pani była oskarżona przez sąsiadki że jej pies wyje i zakłóca spokój i jest uciążliwy. Sąd drugiej instancji orzekł, że pies jest żywym stworzeniem i ma prawo w godzinach 6-22 wyć, szczekać, chodzić po panelach, zeskakiwać z kanapy itd…
Wracając do działań…
Oczywiście pies rano był wyspacerowany godzinnym spacerem – ale nie jadł rano nic, już wpadał w panikę jak widział że się szykujemy do pracy…
- Zaczęliśmy od szeroko opisywanych sposobów zostawiania psa najpierw samego w innym pokoju na coraz dłużej, potem wychodzenie za drzwi na klatkę schodową na coraz dłuższe spacery, chodzenie po mieszkaniu w butach (żona w torebką ) jak do wyjścia… to w skrócie ale kto zna to wie, że ten proces jest długi, męczący i bardziej skomplikowany.., - nic nie dało – wyła dalej. Za jakiś czas żona dzwoniła do takiego pana (treser), który ma hotel psi w Kluczborku i sam miał basseta – powiedział że na takie techniki trzy letni Behemot jest już za stary –że taka technika jest dobra… ale na szczeniaki. Powiedział, że basset jest tak mądrym, cwanym i czujnym psem, że go po prostu nie oszukamy – on wie kiedy „udajemy” a kiedy naprawdę jedziemy do pracy. Jedynie… powiedział, że można spróbować takiego sposobu, żeby zostawiać samochody daleko od domu a i w dodatku wychodzić tak jak np. ze śmieciami a przepierać się w samochodzie i dopiero jechać do pracy – sama uciążliwość nas zniechęciła do wypróbowania.
Co jeszcze
– weterynarz dał nam środki uspokajające – pies zaczął walczyć z tym co mu te środki robiły i było jeszcze gorzej w konsekwencji… wył nadal…
- kupiliśmy polecane przez weterynarza psie endorfiny szczęścia- takie do kontaktu – podobne jak rajd na komary – nic nie dało – wyła nadal.
- puszczaliśmy mu przez 8 godzin Chopina, nagraliśmy nasze głosy – potoczną rozmowę i też puszczaliśmy CD na okrągło – nic nie dało – wył nadal…
- kupiłem na allegro obrożę emitującą ultradźwięki podczas wycia – nic nie dało – wył nadal…
Notabene miał tą obroże parę razy, bo jak zobaczyłem raz, przy zakładaniu że Behemotowi lecą łzy to pieprznąłem tą obrożą w kont… wstyd mi że łapaliśmy się tego sposobu , ale naprawdę próbowaliśmy wszystkiego co dostępne.
I dalej:
- kiedyś wpadła nam w jakimś spamie mejlowym reklama książki „zaklinacz psów” Cesara Millana (nie jest to reklama). Za namową żony kupiłem… podchodziłem sceptyczne do tej książki, bo twierdziłem że jest to nic innego jak kioskowe wydania - jak zostać dobrym szefem w tydzień, lub jak zarobić pierwszy milion w miesiąc itd…
Żona przeczytała i zmieniła podejście do Behemota. Wg tej książki najważniejszą rzeczą w relacjach człowieka i psa to przepływ energii po przez węch, po przez uświadomienie sobie czego chcemy od psa i podania mu ręki do obwąchania, przy jednoczesnym intensywnym myśleniu o tym czego chcemy od psa… Zaczęliśmy stosować – rano, zaczęliśmy kucać przy posłaniu Behemota i intensywnie myśląc, powtarzając w myślach jak mantrę (nikt cię nie zostawi, pamiętaj że my zawsze wrócimy do ciebie, nie wyj, śpij i grzecznie czekaj na nas) dawaliśmy mu rękę do wąchania a drugą na jego głowie. Pies się uspokajał, zaczynał usypiać.
Autor pisze również, że przed wyjściem pies musi być maksymalnie wyciszony, uspokojony, w stanie spoczynku… Zaczęło działać. Sąsiadka (ta dobra) mówiła że pies tylko troszkę wyje i to chwilę po 8 rano i chwilę przed naszym przyjściem. Woda nie wypita, pies przestał być trzęsącym się znerwicowanym psem, sierści zrzuconej na podłodze nie bywało, nie był uśliniony. Po naszym przyjściu Behemot szczekał ze szczęścia, po prostu zaczął reagować jak normalny pies, zjadał ze smakiem poranną michę… Dodatkowo, kiedyś, przez nieuwagę znalazł się w naszej sypialni, spał na pościeli i !... to był pierwszy dzień, kiedy nie wył wcale…
Teraz pies czasem…, bardzo rzadko puści sobie małą serenadę przed 15tą i to wszystko – stosujemy nadal wyciszanie/przepływ energii (wg książki), ale, i nie domykamy drzwi od sypialni. Behemot wie że sypialnia jest dla niego owocem zakazanym (jak my jesteśmy to ma zakaz wjazdu) i ma wiedzieć że zakrada się tam pod naszą nieobecność nielegalnie. Wiemy już dziś, że zamykając drzwi, Behemot natychmiast biegnie do sypialni… ;)
To taki skrót naszej cztero miesięcznej „walki” z wyciem… My jesteśmy spokojniejsi, on zachowuje się normalnie, wiele zrozumieliśmy, myślę, że on też i tylko pozostało złe wrażenie jakie wytworzył w nas sąsiad z dołu… jak by inaczej zagadał, jak by inaczej zaczepił mnie – spokojniej, zapytał dlaczego, co z tym robimy, być może co on mógł by zrobić, było by inaczej… dodam, że wtedy, kiedy wyskoczył na mnie na klatce z pretensjami nie mieszkał jeszcze – dopiero wszystko urządzał… No cóż, nie ubolewam nad tym że mam jednego sąsiada mniej – ważne że inni rozumieli, wspierali i mamy z nimi bardzo dobre relacje… a najważniejsze, że Behemot pozbył się lęku separacyjnego… to tyle.

Napiszcie o Waszych podobnych doświadczeniach, skomentujcie to co napisałem… co o tym myślicie…

domelcia - Pią 12 Lis, 2010 19:15

no jak widać da się znaleźć sposób na wszystko, gratulacje wytrwałości!
moje stado na szczęście nie wyje, ale w razie czego pomysł na pewno wart przetestowania!
Myziaki dla Behemota :)

Marynia - Pią 12 Lis, 2010 19:21

Wykonaliście kawał dobrej roboty,jestem godna podziwu.Jeśli chodzi o Zaklinacza psów to program z nim możecie obejrzeć w każdy piątek o godz.21 na National Geographic.
gocha - Pią 12 Lis, 2010 19:37

Ja jestem pod wielkim wrażeniem :grin: , tyle wysiłku włożyliście, że tylko Was podziwiać, ale najważniejsze , że pies się uspokoił i zrozumiał, że go nie opuścicie.
Jak takie zwierzątko musi cierpieć jeżeli potrafi wyć przez 8 godzin.
Ja właśnie jestem po lekturze urywków z tej książki i jestem zdecydowana ją zamówić, teraz wiem, że to dobry wybór.
Jeszcze raz napiszę, że jestem pełna podziwu i oby wszyscy właściciele kłopotliwych psów tak jak Wy to postrzegali, trzeba pomóc, a nie tępić.
Powodzenia w dalszym współżyciu z psiakiem i jak najlepszych relacji Wam życzę.

zuza i gabi - Pią 12 Lis, 2010 19:44

Kurcze a myślałam,że to tylko ja miałam takie problemy z moją Gabi :grin: nie pomagały środki uspokajające,chodzenie po mieszkaniu z dzwoniącymi kluczami,i też problem z jedną z sąsiadek,której się wydawało,że tylko jej pies może szczekać o 23 :grin: u mnie się wszystko zmieniło gdy dojechała do nas siostra Gabi,Zuzka :grin:
dombras - Pią 12 Lis, 2010 19:48

gocha, wiesz co.. najłatwiej jest się pozbyć problemu - w lesie, w schronisku, dać sie zastraszyć sąsiadowi... ale nie my, - uważamy że jeżeli się kogoś kocha, to należy zrobić wszystko, nie ważne ile czasu to zabierze, trzeba próbować aż do sukcesu. Nie wolno się poddawać ;)
pozdrawiam

gocha - Pią 12 Lis, 2010 20:04

Moim marzeniem wręcz jest to, żeby wszyscy właściciele psów, nieważne jakich , małych, dużych, kundelków czy rasowców, tak właśnie podchodzili do życia z psem.
Kala - Pią 12 Lis, 2010 21:00

My również mamy tą książkę i jak tylko mamy okazję zasiadamy przed telewizorem żeby obejrzeć program Cesar`a... a jego metody? na prawdę działają :D

Jestem pod wrażeniem wytrwałości :D gratulacje! co ten biedny psiak musiał przeżywać...

Dorti - Pią 12 Lis, 2010 21:18

Fantastyczne podejście, jestem pod wrażeniem :roll: :wink:
Miła od Gucia - Pią 12 Lis, 2010 21:32

Choć ja takich problemów nie mam, czytałam Twój tekst z zapartym tchem.
To niesamowite.
A jednak, energia, myślenie, uczucia, jakie to istotne i ważne.
Tym sposobem można rozmawiać z psem o wszystkim.
Jestem pełna podziwu dla Waszej wytrwałości i poszukiwań, aby ulżyć Behemotowi. To dla niego to wszystko.
A jednak potwierdza się myśl: "Nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba tylko bardzo chcieć".
Myślę, że się nie pogniewasz, jak tekst wrzucę też do Działu Wychowanie "wyjący pies".

dombras - Pią 12 Lis, 2010 21:36

Miła od Gucia,
Oczywiście że się nie pogniewam, proszę wykorzystać tekst.... jeśli miał by pomóc choć jeszcze jednemu bassetowi to będzie dobrze...
pzdr.

madzialinka - Pią 12 Lis, 2010 21:51

Jestem pod wrażeniem i pełna podziwu. Sama mam problem z nadmierną szczekliwością Enigmy i też zastanawiałam się już nawet nad obrożą elektryczną, ale po twoim wpisie na pewno się nie zdecyduję. Czy w tej książce jest też jakaś metoda na szczekanie?
dombras - Pią 12 Lis, 2010 22:08

Książkę polecam, po przeczytaniu inaczej rozumie się psa, jego psychikę. My odbieramy psa z naszego punktu widzenia a ta książka pokazuje jak popatrzeć na psa z psiego punktu widzenia. Nie ma w niej "przepisów" na wycie, na szczekanie, najważniejsze to, to aby wytworzyć przepływ energii, poukładać sobie w głowie to czego ty chcesz od psa. Psa trzeba wyciszyć jak właśnie wyje, szczeka, a to można uzyskać przekazując mu naszą wewnętrzną chęcią po przez zapach... po prostu my ludzie za bardzo materialni jesteśmy i zapomnieliśmy o instynktach...

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group